Telenowele Forum Index Telenowele
Zapraszamy do rejestracji i pisania postów:)
 
 FAQFAQ   SearchSearch   MemberlistMemberlist   UsergroupsUsergroups   GalleriesGalleries   RegisterRegister 
 ProfileProfile   Log in to check your private messagesLog in to check your private messages   Log inLog in 

Konkurs Na Najładniejsze Opowiadanie
Goto page 1, 2, 3  Next
 
Post new topic   Reply to topic    Telenowele Forum Index -> Konkursy
View previous topic :: View next topic  
Author Message
janette6
No bad
No bad



Joined: 28 Apr 2007
Posts: 63
Read: 0 topics

Warns: 0/4

PostPosted: Mon 17:25, 25 Jun 2007    Post subject: Konkurs Na Najładniejsze Opowiadanie

Nowy konkurs. Polegać będzie na wymyśleniu własnego opowiadania.
Temat: dowolny
Czas nadawania prac: 31 lipiec 2007 roku (uważam że każdy będzie miał dużo czasu na napisanie jeśli będzie mało prac to się przedłuży)
Długość Prac: Dowolny
Mam nadzieje że dużo osób zgłosi się do tego konkursu.
Życzę powodzenia Very Happy


The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
sijusiunia
Aktywista
Aktywista



Joined: 19 Mar 2007
Posts: 484
Read: 0 topics

Warns: 0/4

PostPosted: Sun 14:28, 15 Jul 2007    Post subject:

nie umiem niestety pisać opowiadańSad

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
paula1990
Moderator
Moderator



Joined: 14 Apr 2007
Posts: 2193
Read: 0 topics

Warns: 0/4
Location: Miami Beach/San Francisco/Sona

PostPosted: Tue 20:27, 17 Jul 2007    Post subject:

ja także ;P

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Karolfcia
Moderator
Moderator



Joined: 25 Apr 2007
Posts: 5262
Read: 0 topics

Helped: 1 time
Warns: 0/4
Location: (= NiSkO =)

PostPosted: Tue 20:40, 17 Jul 2007    Post subject:

ja umiem i moze napisze Very Happy (umiem wedlug mnie ;p)

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Ewelinka:*
Administrator
Administrator



Joined: 31 Jan 2007
Posts: 2786
Read: 0 topics

Helped: 4 times
Warns: 0/4
Location: Białobrzegi
Gender: Female

PostPosted: Tue 21:13, 17 Jul 2007    Post subject:

No to czekam Karolfcia na twoje opowiadanko, ja nie napisze, bo nie umiem

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Karolfcia
Moderator
Moderator



Joined: 25 Apr 2007
Posts: 5262
Read: 0 topics

Helped: 1 time
Warns: 0/4
Location: (= NiSkO =)

PostPosted: Tue 21:25, 17 Jul 2007    Post subject:

hehe, ja za 2-3 dni dam

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Marissa
Moderator
Moderator



Joined: 30 Apr 2007
Posts: 2548
Read: 0 topics

Helped: 1 time
Warns: 0/4
Location: Orange Coutny

PostPosted: Wed 9:00, 18 Jul 2007    Post subject:

Ja tez nie umiem mysle że wam się uda Very Happy

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
kami932
Moderator
Moderator



Joined: 25 Mar 2007
Posts: 3126
Read: 0 topics

Helped: 1 time
Warns: 0/4
Location: Częstochowa

PostPosted: Wed 9:23, 18 Jul 2007    Post subject:

JA nie mam teraz głowy do pisania opowiadań, a poza tym to mi się nie chce. Very Happy

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Feluś
Interesant
Interesant



Joined: 18 Jun 2007
Posts: 291
Read: 0 topics

Warns: 0/4
Location: "Słoneczna strona ulicy"

PostPosted: Wed 20:30, 18 Jul 2007    Post subject:

Ja nie wiem, czy umiem pisać, ale się zgłaszam Very Happy

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Karolfcia
Moderator
Moderator



Joined: 25 Apr 2007
Posts: 5262
Read: 0 topics

Helped: 1 time
Warns: 0/4
Location: (= NiSkO =)

PostPosted: Wed 21:09, 18 Jul 2007    Post subject:

ja juz dzisiaj napisalam polowe ;p

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Feluś
Interesant
Interesant



Joined: 18 Jun 2007
Posts: 291
Read: 0 topics

Warns: 0/4
Location: "Słoneczna strona ulicy"

PostPosted: Thu 20:59, 19 Jul 2007    Post subject:

ja rezygnuję, wszystko, co pisałam od wczoraj... Skasowało się.

Nie mam siły na przepisanie wszystkiego od nowa...


The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Ewelinka:*
Administrator
Administrator



Joined: 31 Jan 2007
Posts: 2786
Read: 0 topics

Helped: 4 times
Warns: 0/4
Location: Białobrzegi
Gender: Female

PostPosted: Fri 15:55, 20 Jul 2007    Post subject:

Muszą być przynajmniej 2 opowiadanka, bo jak nie to konkurs nie będzie miał sensu Sad

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Karolfcia
Moderator
Moderator



Joined: 25 Apr 2007
Posts: 5262
Read: 0 topics

Helped: 1 time
Warns: 0/4
Location: (= NiSkO =)

PostPosted: Fri 16:30, 20 Jul 2007    Post subject:

nio, ja sprobuje w pon. dac

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Feluś
Interesant
Interesant



Joined: 18 Jun 2007
Posts: 291
Read: 0 topics

Warns: 0/4
Location: "Słoneczna strona ulicy"

PostPosted: Tue 18:21, 07 Aug 2007    Post subject:

wymyśliłam tytuł: "Żar stolicy".

Pewnego słonecznego dnia, kiedy to pewna blondynka nie wytrzymywała tego upału, a w cieniu było około 30 stopni Celsjusza, siedziała w swoim mieszkaniu, na balkonie... Akurat na ten dzień, wzięła sobie wolne w pracy, w której napewno jej koledzy i koleżanka, nie wytrzymują tam minuty, co tam, nawet 10 sekund, bez wachlowania się czymś...

A Basia, bo tak ma na imię ta dziewczyna, miała dzisiaj dla siebie cały dzień i Toyotę, którą jeździła z Markiem, swoim przyjacielem do pracy... Lecz dzisiaj miała wolne, więc Brodecki musiał się obejść bez auta i do pracy pojechać komunikacją miejską...

Niedługo potem, gdy znudziło jej się opalanie na balkonie, przypomniała sobie o pewnym miejscu, którego tym razem, żaden z kolegów jej nie pokazywał, niedaleko Warszawy. Po chwili zastanowienia, zaczęła się pakować, wyłączając przy tym komórkę, by nikt jej tam nie przeszkadzał.
Kiedy już wszystko miała przygotowane, przebrała się w wygodny ciuszek, którego by nie założyła tak na codzień, do pracy. I ruszyła w drogę....

Ominęła zakorkowane ulice i jechała trasą na Wołomin, lecz gdy zobaczyła znak, że trzeba skręcić, pojechała prosto. Niedługo potem, jakieś dwadzieścia minut później zaparkowała na polanie...
Wysiadła z auta, popatrzyła dookoła i zobaczyła, że oprócz niej i jakiś dwóch zakochanych par, nikogo więcej nie ma...

Zdjęła swoje wygodne butki, wrzuciła je do auta, by po chwili włączyć alarm i zacząć chodzić po wodzie... Miała czas, żeby spokojnie wszystko, co się zdarzyło do tej pory, przemyśleć, spróbować wyrzucić ze swoich myśli kolegę z pracy, a zarazem przyjaciela - Marka Brodeckiego...

Niespodziewanie, usłyszała za sobą jakieś „Buuu!”. Było ona tak zaskoczona, że podskoczyła, a potem przetarła sobie stopę kamieniami, które były na dnie rzeki.

- Baśka, boli?- spytał na oko 20-letni chłopak.
- Wiesz, nie... Czemu mnie przestraszyłeś? Wiedziałeś, że tu są te kamienie, które ranią stopę..
- Oj, zapomniałem... Nie myślałem, że tu przyjedziesz...
- Nie myślałem, nie myślałem... A ty kiedyś myślałeś?
Trzepnęła chłopaka za ucho.

Osobą, która przestraszyła nieokazującą w pracy emocji panią podkomisarz, był jej młodszy brat, Dawid.

- Siostra, nie powiesz o tym rodzicom...
- Oj, Dawidku...- przytuliła się do niego.
- Nie widzę obrączki, ani pierścionka zaręczynowego, więc jesteś znowu sama?- wiedział o siostrze wszystko, choć dawno się jemu nie zwierzała.

- Braciszku, od czasu tego palanta Leszka, obawiam się związku z facetem, że się znowu zaangażuję i nic z tego nie będzie.
- Każdy znajdzie swoją drugą połówkę, nawet taka krucha dziewczyna jak ty...
- Tak się tylko mówi...

Tymczasem... Komenda stołeczna w Warszawie...
W kanciapie wydiału kryminalnego, siedziały cztery osoby. Komisarz, podkomisarz
oraz dwoje aspirantów, siedzieli, wachlowali się i wypełniali te zaległe akta przy włączonym radiu i wiatraku, który i tak nic nie dawał...

- Ale Baśka miała farta, co nie chłopaki? - spytała w pewnym momencie Zuzia.
- Nom, zazdroszczę jej... - powiedział Adam. - Może do niej zadzwonimy?
- Mówiła wczoraj, że wyłącza telefon...
Lecz, chwilę później, usłyszeli melodyjkę telefonu.
Każdy z trójki policjantów wyjął na wierzch swój telefon i sprawdził, kogo dzwoni... Melodyjka wydobywała się z komóreczki Mareczka.

- Brodecki słucham?
- Cześć Mareczku... Poznajesz mnie?
- Nie. Czekaj... Monika?- uśmiechnął się.
- Uśmiechaj się dalej... Przez kolejny tydzień mnie nie będzie w pracy...

- Baśka? To ty?
- O, wreszcie poznałeś... Ała!
- Co się dzieje?
- Mam zranioną stopę i mój znajomy nieporadnie zakłada mi na nią bandaż...
- Zostawiasz nas? Na tydzień?
- Niestety... Przekaż to Grodzkiemu... Odwiedzę was, za pare dni... Pa.- rozłaczyła się.

- Cholera!!
- Co Cię tak zdenerwowało?
- Przez tydzień będzie...
- Będziecie pracować przez jakiś czas bez pani podkomisarz...- oznajmił Grodzki.

- Ale dlaczego?
- Ponieważ pani podkomisarz nie może. I już... Kto skończy, to może wyjść, ma być pod telefonem...- wyszedł.

Adam doskoczył do przyjaciela...
- Czemu Baśka nie może??
- Nie wiem... - wziął swoje akta i zaniósł do Dumicza.

Gdy od niego wrócił, pożegnawszy się z kolegami, a potem wyszedł z komendy...
Doszedł do postoju taksówek, wsiadł i poprosił kierowce o zawiezienie go w jedno miejsce...

Wróćmy do naszej Basieńki...
Po którejś z kolei próbie założenia na nogę bandaża, w końcu udało się... Basia zaśmiewała się z nieporadności brata... Dawid, w pewnym momencie nie wytrzymał psychicznie i zaczął ją gilgotać w jej najczulsze na to miejsca...

- Daa...Dawid, przestań...
- Jak nie będziesz mi tego wypominać...
- Nie, już nie będę... - zaprzestał.

- Obiecujesz?
- Tak. Na moich przyjaciół z Warszawy...
- A ja się do nich zaliczam?- zrobił smutną minkę.
- Nie... Jesteś moim bratem, a zarazem najlepszym przyjacielem z Url.

Baśka po chwili oddechu, powiedziała...
- Jak robisz tą minkę, to przypominasz mi kogoś...
- Kogo? Kogoś znanego?
- Nie głupiutki... Mojego kolegę z wydziału.

- Basieńko, idziemy się przejść... Julitka dzisiaj do mnie przyjeżdża.
- To będziesz miał się kim opiekować.
- Będziemy... Ja cię nie wypuszczę do samochodu... Z tą nogą? Nigdy, a na pewno nie dzisiaj...
- No dobra...

Niedługo później, spacerowali dróżkami nad rzeczką, gdzie Basia zraniła się w stopę
- Widek, czemu masz to zdjęcie? - Basia, kiedy mieszkała jeszcze z rodzicami, uwielbiała wymyślać przezwiska dla rodzeństwa.
- A dlaczego miałbym go nie mieć? Przecież tu tańczysz...
- Jego już nie ma... Ma już żonę i synka...
- A ty go kochasz...
- Nie...- zaprzeczyła od razu.- Paweł był świetnym kumplem, nic więcej...
- Siostra, coś cię gnębi... Mów mi od razu, co... A może kto?
- Daw, jaka ja jestem głupia... - spuściła głowę.

- Wiedziałem, ze nie powiedziałaś chłopakowi, do którego coś czujesz, że go kochasz...
- A ty, Anecie powiedziałeś? Macie przecież małą...
- Anetka nie żyje... Trzy dni temu zostało znalezione jej ciało...
Basie zaskoczyły te słowa.

- Ale jak? Kto? Byli na policji? Zgłaszaliście to?
- Tak... Jakiś chyba inspektor oznajmił, że nie mają czasu, by zajmować się żartownisiami... Dzwoniono na twoją komendę...
- Kto dzwonił?
- Ta starsza pani...- wskazał na staruszkę, która wracała z psem ze spaceru...

- Dzień dobry.- przywitali się.
- Jaki tam dobry... Takie rzeczy się stały...
- Mogę panią o coś zapytać?
- A proszę... Ja Basieńce na wszystko odpowiem..
Dziewczyna zawstydziła się.

- Pani dzwoniła na komendę, tak?
- A, o to chodzi... Jakiś młodzieniec odebrał... Miał taki głos, ale troszeczkę starszy chyba od ciebie...
- Dumicz!- wykrzyknęła w myślach.
- Dziękuję pani bardzo... Dawid, ciało nadal jest w lesie?
- Tak. Leśniczy nie pozwolił dochodzić tam, dopóki nie przyjedzie policja.

- Niedługo przyjadą...
Wybrała numer ze swojej komórki...

Odczekała kilka sygnałów i...
- Co jest, Basieńko?
- Czemu zataiłeś przed nami sprawę zabójstwa?
- To był taki żart... Młodzież się podała za jakąś starszą kobietę.
- Nienormalny jesteś?
- Pamiętaj, że zwracasz się do swojego szefa...
- Moim szefem jest komisarz i inspektor... A zresztą, nie ważne... I nie mów do mnie tak, jak to było teraz. Cześć.

Po chwili znowu dzwoniła, tym razem do Szczepana.
- Szczepan Żałoda... Kurka słucham?
- Cześć kolego... Wiem, że nie wytrzymujecie tej duchoty w kanciapie, więc mam dla was sprawę do rozwiązania...
- Ale...
- Przekaż inspektorowi, że w miejscowości Urle zabito młodą dziewczynę... Spytaj się, czy możecie ją rozwiązać... A ja będę na was czekała na miejscu...
- Kurka... Dziękuję.
- Leć lepiej do Grodzkiego...- rozłączyła się.

I wróciła do brata i jego sąsiadki.
- Pani Basiu... A co się stało w nogę?
- Zraniłam się tymi wystającymi kamieniami, gdy spacerowałam po rzece...
- Uuu... To trzeba teraz odkazić...
- Dawid juz to zrobił... Dzięki niemu, mam też bandaż na nodze...
- A psy... Przepraszam pani Basiu, policjanci przyjadą?
- Oczywiście... Tylko kolega powie o tym inspektorowi i niedługo tu przyjadą....
- To dobrze... Oby znaleźli tego, co to zrobił..

- Znajdą, proszę mi wierzyć. Są jednym z najlepszych wydziałów kryminalnych w Polsce...
- Dobrze Basiuniu... Muszę już iść, bo Borysek nic od rana nie jadł...
- Przyjdę do pani jeszcze dzisiaj z jednym kolegą...
- Dobrze, będę czekała... Może upiekę coś dla was... W tej Warszawie wszyscy są tacy chudzi jak ty? - to było pytanie retoryczne...

Pożegnała się z rodzeństwem i razem z psem, szła w stronę żółtego domku, w którym mieszkała...
A Basia z Dawidem doszli do Toyoty, a po chwili obok nich przejechał samochód i to nie byle jaki... Z auta wysiadła starsza kobieta, a za nią mała, czteroletnia blondyneczka...

- Mam nadzieję, że dobrze się zaopiekujesz moją wnuczką... A pani to kto??
- Siostra Dawida, Basia Storosz...
- Dobrze, że Julitka będzie miała kobietę przy sobie... A co ze sprawą?
- Policjanci niedługo tu przyjadą... I znajdą sprawcę.
- Chciałabym w to wierzyć...

- Ja im pomogę znaleźć zabójcę... I zrobię, co wszystko w mojej mocy, by dostał największą karę, jaką można za to dostać.
- Jakby Pani, albo inni policjanci chcieli ze mną porozmawiać, to Dawid ma mój numer... Muszę wracać do pracy...
- Dobrze, będę pamiętać... A o Julicie nic się nie stanie... Ona jest Dawida oczkiem w głowie..
- Dziękuję..- wsiadła do samochodu i odjechała.

Brat Basi zauważył znajomego...
- O, Michał... Poznaj Basię... Basia, to Michał, leśniczy...
- Miło mi Pana poznać...
- Mi również...

Usłyszeli trąbienie auta...

- Co to? - spytał. Dawida i Julitki już z nimi nie było.
- Moi koledzy... Tutaj! - pomachała ręką.
Z piskiem opon zaparkowała czarna Toyota obok nich... Wysiedli z niej aspiranci, komisarz z podkomisarzem i inspektor.

- Cześć Basiu. Przyjechał z nami inspektor, żeby sprawdzić...
- Inspektorze, pan prokurator o tym wiedział od trzech dni.
- Jak to, to niemożliwe... Jacek?

- Myślał, że ktoś żartował...
- Może chodźmy to zobaczyć.
- Panie Michale, niech pan prowadzi.

Niedługo, ponieważ starczyło im niecałe 10 minut na dojście do miejsca zbrodni.
Gdy tylko zobaczyli ciało dziewczyny, która nie miała na sobie nic... Grodzki zrobił się biały jak kreda, leśniczy Michał musiał zaprowadzić go do swojej chatki, Marek ze Szczepanem odwrócili się, Zuzi wymsknęło się...
- O matko!- zakryła usta ręką.

- Kiedy i kto ją znalazł?- spytał komisarz.
- Starsza pani, była na spacerze z psem... Trzy dni temu...
- Wiadomo kim ona jest?
- Nie ma żadnego dokumentu, panie komisarzu.- odpowiedział Szczepan.

- Basia?
- Aneta Pawlicka, lat 21. Mieszkała tu z chłopakiem.
- Wiesz gdzie?
Pokiwała głową.

- A ty ją znałaś?
- Tak. Była dla mnie jak rodzina... Gdy jeszcze nie miała 18 lat, urodziła dziewczynkę...
- Ile teraz ma lat? I gdzie jest? - spytał Marek.
- Ma niecałe cztery i jest w domu z Anety chłopakiem, a moim bratem...

- Dobra... Baśka, Marek, pójdziecie porozmawiać z kobietą, która ją znalazła i jej chłopakiem. Zuzia, zadzwonisz po techników, a my ze Szczepanem rozglądniemy się po okolicy.

Podkomisarze wraz z Zuzią, kierowali się w stronę aut.

- Czy my dobrze idziemy?
- Tak... Ja tą okolicę znam...
- Jak to się stało? - spytał Marek.
- Co? A to... Chodziłam po rzece i w penym momencie nadziałam się na ostre kamienie...
I w ten sposób znaleźli sie przy Toyotach...

Zuzia zadzwoniła po techników, a podkomisarze poszli dalej...
Szli w ciszy, ale Basia wiediała, że coś jej przyjaciela gnębi...

- Marek...
- Taak, Basiu?
- Co Ci jest? Martwisz się czymś?
- Czy ta dziewczyna miała dziecko?

- Tak, Julitka ma niecałe 4 latka...
- Tak jak Krzyś...- spuścił głowę.
- Ale Krzyś wróci... Nie martw się...
- A jak nie? Baśka, ja bez niego czuję się samotny...
- A przyjaciele, a Natalia?

- Ja z nią już się nie spotykam... A wy macie swoje sprawy...
- Ja nie mam swoich spraw, oprócz tej zranionej stopy...
Spróbowała rozśmieszyć Marka i to jej się udało.

- Jeśli będziesz chciał pogadać, zawsze wiesz, gdzie mnie znaleźć...
- Dzięki.

Doszli do domku pani Jadzi i zapukali... Gdy im otworzyła, po chwili weszli do środka...

- Mówiłam, że w tej Warszawie...- Basia się roześmiała.
- Ale o co chodzi?
- Pani Jadziu, nie wszyscy są tacy chudzi, jak ja...

- Jak to nie, a pan oficer?
- Marek. Marek Brodecki...- uśmiechnął się do starszej pani.

- Basiu, a czy on nie jest za młody na policjanta?
- Pani Jadziu... Ile on ma dla Pani lat?
- Tyle ile Dawidek, z dwadzieścia... Może mniej...
Po tej chwili luźnej rozmowy, zaczęli przesłuchiwać starszą panią....

Po dwudziestu minutach i podkomisarze, jak i pani Jadzia byli zadowoleni...

- Dziękujemy...
- To ja dziękuję, że mogłam pomóc... Basiu, kiedy stąd wyjeżdżasz?
- Jak będę miała pozwolenie od Dawida... Albo jeśli Marek mnie zawiezie.
- To przyjdź do mnie przed wyjazdem...
Pożegnali się i przeszli do domku obok.

- Po co tu idziemy?
- Mieliśmy przesłuchać chłopaka Anety... Tu mieszka.
- Myślałem, że to gdzieś dalej...
Marek już chciał zapukać, gdy w drzwiach zobaczyli małą dziewczynkę.

- Kim jeśteście?
- Julitko, chodź tu do mnie...
- Ciocia...- przytuliła się do niej.
Wzięła ją na ręce...

- Julitko, to mój kolega Marek... Marek, to Julitka.
- Baśka mieliśmy...- zaczął Marek.
- Dawid jest w środku... Chodź...
- Nie można.

- Marek, co nie można? To dom mojego brata, jak chciałeś wiedzieć.
- Serio? - chłopak nie dowierzał.
- Dawid, chodź tu na chwilę...

Nie musieli czekać długo na przyjście brata podkomisarz.
- Co jest siostra?
- Marek chce z tobą porozmawiać... Ja w tym czasie zajmę się twoją córeczką.
- Ok...

Spojrzeli sobie w oczy... A po chwili Basia z dziewczynką i kulą, weszły do domku...

- Może porozmawiamy pod altaną?
- Dobrze.- odezwał się milczący, od zobaczenia Dawida podkomisarz.

Gdy tam zasiadli, Marek wyjął notesik i zaczął...

- Imię i nazwisko?
- Dawid Storosz.
- Ile byliście razem?
- Sześć lat...
Zadawał różne pytania, a Dawid, jak przystało na poprawnego obywatela, odpowiadał na wszystkie.

- Dzięki..
- Mogę zadać panu jedno pytanie?
- Jasne...

- Ale takie bardziej osobiste... Czujesz coś do mojej siorki?
- Ale...
- Nikt nie będzie o tym wiedział...
- Kocham ją...
- Może chociaż jej się uda...
- Fajną masz córeczkę...

- Ty też będziesz takie miał...
Usłyszeli z domku głos Baśki, więc wbiegli do środka i...

- Cholercia...
- Siostra, co ci jest?
- Jednak nie wystarcza ten opatrunek... Z rany krwawię...
- To musisz jechać do szpitala... Ja nie mogę jechać...

- Ja zawiozę Basię... Jak tylko da kluczyki.- uśmiechnął się.
- Dobrze, że masz takich kolegów...
- Julita bawi się w swoim pokoiku... Rysuje coś dla mnie. Masz Marek, łap.
Rzuciła kluczykami...

Dawid zmienił jej opatrunek na nowy i podkomisarze wyszli z domku...
Przeszli przez furtkę...

- Poczekaj lepiej tu... Zaraz podjadę....
- Ale... - pod wpływem wzroku Marka nie dokończyła zdania.- Szybko, bo nie wytrzymam na jednej nodze.

Marek pobiegł w stronę miejsca, w którym zaparkowane zostały samochody...

A do Basi podeszła sąsiadka...
- Basiu, już wyjeżdżasz?
- Niestety pani Jadziu...
- To dla Ciebie i kolegów...- podała siatkę z tajemniczym zapachem, unoszącym się w powietrzu...
- Dziękuję...

Godzinę później, Basia i Marek byli na izbie przyjęć. Dziewczynie zszyto ranę i pozwolono podkomisarzowi wejść do sali...

- Musi pani dużo odpoczywać, panno Storosz... Jaki ma pani zawód?
- Policjantka.
- To dwa tygodnie wolnego i nie nadwyrężać nogi...
- Ale ...

- Najlepiej, żeby ktoś z panią zamieszkał...- Basia spojrzała na Marka.
- Ale ja nie potrzebuję niańki, doktorze...
- Musi ktoś pani pomagać... Bo inaczej znowu pani tu wróci...
- Ehh... Do widzenia.
I wyszła z Brodeckim ze szpitala...

Do czasu, kiedy siedzieli już w samochodzie, panowała całkowita cisza...

- Basia, może na ten czas... Przeniesiesz się do mnie?
- Lepiej nie... Jak chcesz mi pomóc, to u mnie jest więcej miejsca...- po raz pierwszy spojrzała na niego.
- A ty tego chcesz?
- Jakbym nie chciała, to odmówiłabym Ci, prawda?

- No tak....
- To jedziemy do ciebie, pakujesz się, potem do supermarketu, bo nic nie mam w lodówce i do mojego mieszkania...
- Okej... Ale nawet światła nie masz w lodówce?
Basia się roześmiała...

Resztę dnia spędzili w mieszkaniu Basieńki...
Nie nudzili się, ponieważ nie mieli na to czasu... Rozmawiali na różne tematy, jak zwykli przyjaciele, żartowali, śmiali się...
Reszta ekipy, a zwłaszcza inspektor i Adam, zostali poinformowali o tym, że Marek pomaga koleżance po fachu, a zarazem przyjaciółce na dobre i na złe.

Jednak oni nie byli takimi 'zwykłymi' przyjaciółmi... Basia, od pierwszego dnia pracy na komendzie, zakochała się w podkomisarzu, lecz ten jej nie zauważał. Teraz on, facet po przejściach (Patrycja, Natalia) i w dodatku z dzieckiem, zauroczył się w koleżance po fachu. Sądzi, że nie ma u niej żadnych szans, ponieważ dziewczyna spotyka się z Dumiczem i nie będzie chciała się związać z mężczyzną, który ma synka. Nie wie, jak bardzo się myli, w stosunku do Basi.

- Marek, coś ty taki cichy się zrobił?- szturchnęła go.
- Co?
- Zamyśliłeś się, czy co? Gapisz się na mnie, jak sroka w gnat, dwadzieścia minut... Co jest?
- Nie, nic... Myślałem o Krzysiu... Czy tutaj wróci...- przyszło mu to jako pierwsze na myśl.
- Na pewno... Wróci do ciebie.
Zadzwoniła komórka Basieńki...

- Barbara Storosz, słucham? ... Tak, rozumiem.... Ale jak to? ... Olga, mówisz serio?... Niestety nie mogę przyjechać... Słucham?! Ty mi to dopiero mówisz?... Ja się zgadzam, ale nie wiem jak drugi świadek.... Ja mam go o to poprosić? ... Co? On tam jest? Nie żartujesz?... Ok, spytam się kolegi twojego przyszłego męża, ale nie powinnam tego robić... ... Pozdrów przybyłych. Pa.

Marek przysunął się do Basieńki...
- Co jest?
- ...- spojrzała na niego.- Andrzej chce, żebyś został świadkiem na jego ślubie...
- Żeni się? - pokiwała głową.- On pierwszy...
- Ty też znajdziesz swoją drugą połówkę...
- Już ją znalazłem...- powiedział cicho.

- Coś mówiłeś?
- Nie, nic... Zgadzam się. Będę świadkiem... Kiedy to ma być?
- Za dwa dni...

- Nie dostanę wolnego, żeby pojechać do Krakowa...
- A musisz? Andrzej i Olga jutro przyjeżdżają do Warszawy i tu się pobiorą....
- Serio mówisz?

- Inaczej bym Ci tego nie mówiła... A i jeszcze jedno...
- Co? Tylko mnie nie strasz...
- Twój synek jest w Polsce...
Marka zaskoczyło to stwierdzenie...

Z jednej strony cieszył się, że będzie mieszkał z synem, za którym tak tęsknił, ale z drugiej strony...

- Marek, co jest dzisiaj z Tobą?
- Nic, a czemu pytasz?
- Nie cieszysz się, że Krzyś będzie z Tobą?
- Cieszę się... Bardzo.
- Jakoś tego nie widać...
- Nie twoja sprawa, ok?

Tego dnia juz ze sobą nie rozmawiali... Basia poszła się umyć, przebrała się w piżamę i poszła do swojej sypialni... Marek spał na kanapie w salonie.

Następnego dnia, prawie się do siebie nie odzywali...
Dziewczyna wstała i poszła do kuchni, żeby coś zjeść... O dziwo, stukanie o podłogę, nie obudziło Brodeckiego, który spał na kanapie...

Kiedy już kończyła przygotowywać śniadanie, ktoś zadzwonił do drzwi wejściowych...

- Kto tam?
- My, znaczy Olga i...
Otworzyła drzwi...

- Chcieliśmy zostawić małego u ciebie i pojechać do Marka...
- Wejdźcie do środka... Cześć smyku...
- Ciocia!!- wtulił sie w jej nogę...

- Nie chcemy Ci przeszkadzać...
- A wy nigdzie nie jedziecie... Smyku, leć do salonu.
- Ale...- nie skończyli zdania, ponieważ....

Zauważyli Marka w samych bokserkach, wychodzącego z salonu...

- Synku...
- Tata!!- wziął go na ręce.
- Cześć Andrzej...
- Eeee...- zaciął się nadkomisarz.

- Mówiłam? Wchodźcie...
Weszli, a Basia zamknęła za nimi drzwi.

- Obudziliśmy was?
- Ja już nie spałam... Pewnie jesteście głodni, zapraszam na śniadanie...
- Ciocia, chodź...

Dziewczyna niepewnie spojrzała na Marka... Ten uśmiechnął się i kiwnął głową.
Gdy trójka policjanów siedziała w kuchni, Andrzej zaczął....

- Czy wy jesteście razem? Ty i...
- Nie, ja Basi pomagam... Nie może nadwyrężać nogi za bardzo...
- Poznaj moją narzeczoną, Olgę... Olga to Marek..
- Miło mi...
- Mi również... Andrzej, pytałeś się?- spytała.

- Nie, kochanie... Ale poprosiłem, żeby Basia się za mnie spytała...
- Andrzej, dzięki, że o mnie pomyślałeś...
- To znaczy, że...
- Zgadzam się... A kto będzie świadkową...?

- Yyy...
- Ta, co nie może się wtrącać w twoje sprawy, Mareczku...- powiedziała Basia, wchodząc do kuchni...

Chłopak zamarł... Nie myślał, że Basia wzięła jego wczorajsze słowa tak bardzo do siebie...

- Basia...
- Nie przepraszaj mnie, bo tego nie zniose...
- Nie myślałem, że weźmiesz to tak bardzo na serio...
- Nie martw sie o mnie... Może niech Krzyś pozna moją siostrzenicę, co ty na to?

- Dawid ją przywiezie?
- O dwunastej... Na trzynastą Adam prosił go, żeby jeszcze raz przyjechał na komendę...
- Aha...

- Życzę wam smacznego... Marek, moze ty się ubierzesz? Czy będziesz tak cały czas paradował w bokserkach...
- Przepraszam was na chwilę...- wyszedł speszony z kuchni.

A wtedy Basia mogła usiąść na jego miejscu...
- Basiu...- zaczęła Olga.- Ta dziewczyna prosiła nas, abym to Ci przekazała.- podała białą kopertę.
- Dzięki, później otworzę.

- My lepiej pójdziemy...
- A gdzie... Siadajcie...
Po śniadaniu, przenieśli sie do salonu, gdzie zaczęli rozmawiać na różne tematy... Basia trzymała Krzysia na kolanach, co bardzo się spodobało Markowi...

Tak spędzali czas, dopóki nie usłyszeli dzwonka do drzwi...

- Ja otworzę...- powiedział Marek i wyszedł z salonu.

Za drzwiami stał Dawid z małą Julitą...
- Cześć...
- Cześć, miałem...
- Wejdź, przecież przez godzinę nie będziesz jechał na komendę... Pojadę z Tobą.
- Dzięki.

Weszli razem do salonu...

- Dawid...
- Siostra, jak noga?
- Nie mogę nadwyrężać i mam dwa tygodnie odpoczynku od pracy... Marek mi pomaga.
- Julitkę przywiozłem... Dzięki, że ją się zajmiesz przez ten czas...
- I tak nie mam co robić, a nią, jak i Krzysztofem, bo pewnie Marek pojedzie na komendę, chętnie się zajmę.... Poznaj Olgę i Andrzeja, kolegów z Krakowa.

- Dawid Storosz, miło mi...
- Nam również...

W półdo pierwszej, mężczyźni wyszli z mieszkania podkomisarz Storosz, nawet Andrzej się z nimi zabrał, zostawiając ukochaną w dobrych rękach Basi.

Czterolatkowie rysowali, a panny rozmawiały....
- Basia, czy to był...
- Marek...
- Ten?

- A jaki inny?
- Może powinnam zmienić..
- Nie musisz... Jesteśmy przyjaciółmi, to wszystko...

Brunetka spojrzała na nią...
- A ty go nadal kochasz, prawda?
- Olga, wiesz, że to nie jest choroba... Nie minie od razu...

Pukanie do drzwi...
Basia otworzyła i przed nią stanął... Nie kto inny, jak sławetny prokurator Jacek Dumicz...

- Czego chcesz?
- Dlaczego nie otwierasz szerzej drzwi?
- Bo tak mi się chce... A poza tym to moja sprawa, nie?
- Basiu, zapraszam Cie na kolację...
- Niestety nie mam ochoty...
- Ale dlaczego? Czy to przez pewnego podkomisarza?
- Nie, nie mogę nadwyrężać nogi... A poza tym mam gości.

- Kłamiesz... To przez tego Brodeckiego nie chcesz umówić się ze mną na kolację...
- Jacek, daj z tym spokój... - do Basi podbiegł mały chłopczyk.
- Ty masz dzieci?
- Jak widzisz... Muszę się nimi zająć. Cześć.- zamknęła drzwi.

Przykucnęła przy Krzysiu...
- Dziękuję... Czy coś się stało?
- Ktoś wybił okno u cioci w pokoju...

Podniosła się do pionu i za Krzysiem weszła do pokoju...
- Olga, nic wam nie jest?
- Nie, tylko mała się wystraszyła...

Zadzwonił telefon...
- Barbara Storosz, słucham?
- Pani... Julitka żyje?
- Nic jej nie jest... A czy coś się stało?
- Anety były chłopak tu był... Spotykała się z nim przed Dawidem...
- Arek, Arek Gobelin?

- Tak, znasz go?
- Wszyscy z mojej rodziny go znają... On jest z Przemyśla, był Dawida kumplem...
- Aha... Dobrze, że małej nic nie jest... Dawida traktuje jak syna... Miał być nim.
- Pani Joanno, Julitka jest ze mną... Dawid pojechał na przesłuchanie na komendę.
- Mnie pewnie też będą chcieli przesłuchać.
Na tym skończyła sie ich rozmowa...

- Ciocia...- zawołała dziewczynka...
- Krzysiu, chodź... Przestraszyłeś się?
- Trochę, myślałem, że to mama...
- Nie martw się... Nic ci ona nie zrobi...

Zadzwoniła do komisarza...
- Zawada...
- Chyba wiem, kto to zrobił...- zaczęła.
- Kto? Baśka, ty może coś wiesz?
- Wiem... Jestem przecież siostrą chłopaka zabitej, co nie?

- To mów, co wiesz...
- To nie jest takie proste... Ten osobnik chce kogoś zabrać...
- Kogo?
- Dasz mi Dawida do telefonu?
Chwilę później...

- Siostra, co jest?
- Powiedz im o Arku, zanim coś się stanie
- Ale siostra... On nic nikomu...
- Był u pani Asi, ktoś wybił szybę w moim mieszkaniu, to nic... Prawda?
- Ale nic wam nie jest?
- Nie, bo wybił szybę w sypialni, a dzieci były w dużym pokoju... A pani Joanna się jego obawia, że będzie chciał zabrać Julcię..

Usłyszał głos w tle...

- Witaj Basieńko... To ja zabiłem i wybiłem okno w twoim mieszkaniu... Teraz braciszek Ci nie pomoże...- telefon jej się rozładował.

W pokoju przesłuchań...

- Dawid, co jest?- Marek szturchnął chłopaka.
- Siostra jest w niebezpieczeństwie...
- Co ty gadasz?

- Zabójcą Anetki jest Arek, Arek Gobelin... Teraz jest w mieszkaniu Basi...
- Co?!
- Boję się o nich...
Marek z Adamem, Szczepanem i trzema policjantami, ruszyło w stronę miejsca zamieszkania Basi, a Zuzia próbowała pocieszyć Dawida.

Tymczasem...

- Arek, czego jeszcze chcesz?
- Żeby twój braciszek poszedł do pudła za mnie... Zabrał mi kobietę mojego życia, która potem urodziła jego dziecko...
- Ona z tobą zerwała sześć lat temu... Dawid jej nie zabrał, ona sama od ciebie odeszła, zrozum to wreszcie!!

- Kłamiesz, tak samo jak jej matka...
- Olga, zabierz Krzysia na spacer...
- Ale...
- Proszę... Krzysiu, pójdziesz z ciocią Olgą, a ja z Julitka i tym panem zostanę, dobrze?
- ...- pokiwał głową.- Kocham Cię ciociu.
- Ja ciebie też smyku... Leć do cioci.

Gdy zostali we trójkę...
- Zabiję małą i będzie po kłopocie...
- Nie zrobisz tego... Nie uda ci się.
- Założymy się?

Wymierzył w dziewczynkę i wystrzelił...
W ostatniej chwili, Basia zasłoniła ją swoim ciałem i to ją trafił... W tej chwili wbiegli oficerowie i zatrzymali Arka. Marek pobbiegł do Basi i małej...

Sprawdził przyjaciółce puls, który był ledwo wyczuwalny i zadzwonił po karetkę... Nic więcej nie mógł zrobić... Potem wziął Julitkę na kolana i przytulił...

- Wiesz, gdzie Krzyś?
- Posedł na spacer z taką panią...
- Olgą?
- Tak... Co jest cioci?
W tej samej chwili do mieszkania wszedł Adam...

- Co z Baśką?
- Za chwilę powinna być karetka...

Pół godziny później...

W szpitalu siedzała piątka ludzi... Dawid z małą Julcią, Marek z synkiem, a także narzeczeni..
Sieszieli w ciszy. Dwaj z nich, obarczali się o to, że Basia teraz leży na bloku i walczy o życie...

Ani Marek, ani jej braciszek, nie mogli sobie z tym poradzić...

- Chyba powinniśmy przenieść datę ślubu...- westchnęła Olga.
- Nie chyba, tylko na pewno...

Minęły trzy długie godziny...
Olga, wraz z Andrzejem, zabrali dzieciaki ze sobą, bo już zasypiały na kolanach ojców...
Niedługo później, drzwi od bloku operacyjnego otworzyły się i wyjechało łóżko z całodobową Basieńką. Obaj panowie doskoczyli do lekarza, który ją operował...

- Co z nią?- spytał Dawid.
- Na szczęście będzie żyć...Kula nie trafiła żadnego z narządów... Powinniście panowie zgłosić to na policję... Ten osobnik nie powinien być na wolności.
- A czy będzie normalnie funkcjonować?- udało się Markowi wydusić z siebie pytanie.

- Niestety, może się tak stać, że panna Storosz nie będzie mogła się sama poruszać. Przykro mi.
Odszedł, zostawiając mężczyzn samych.

Dawid usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach...
Marek chodził po korytarzu, próbował uspokoić swoje myśli...

- Marek... Przepraszam, że tak, bez...
- Dawid, miałem Ci to zaproponować... Mówmy sobie po imieniu...
- Lepiej będzie...

Nastała chwila ciszy, którą przerwał brat Basi.
- Ona tego nie zniesie... Nie wyobrażała sobie życia bez policji...
- Wiem o tym... Ja raz odszedłem z pracy... Niedługo pracowałem jako sprzedawca... Dzięki niej, twojej siostrze, zrozumiałem, że policja jest moim zawodem... I do tej chwili pracuję na komendzie.
- Jak to Basi powiem...

- Powiemy razem... Tylko ja nie wiem, jak przyjmą to koledzy i inspektor na komendzie... Basia była dla Grodzkiego najlepszą policjantką...
- A powiesz jej o...
- Powiem... Jutro, jak będzie przytomna...

- Fajnego masz synka...
- Dzięki... A ty córkę... Krzyś się boi nieznajomych...

- Dlaczego??
Marek opowiedział mu o porwaniu Krzysia przez Cichego.

Całą noc przesiedzieli na krzesłach, przy sali, w której leżała Basia...

- Mogą panowie wejść do środka... - tymi słowami przywitał ich lekarz.- Już jest przytomna. Teraz śpi...
- Dziękujemy...

- Marek, ty wejdź do niej... Ja pójdę po kawy...

Chciał cichutko przemknąć do jej sali, ale się to nie udało....
Niestety drzwi skrzypnęły i leżąca na szpitalnym łóżku dziewczyna, obudziła się... Zdziwiła sie na widok kolegi, który wchodził do pomieszczenia, w którym się ona znajdowała...

- Marek??
- Basiu... Obudziłem Cię?
- Nie spałam... Czy mała...?
- Jest cała i zdrowa...

- Dziś jest ślub Olgi i Andrzeja... - spłynęła jej łza.- Powinieneś być z nimi, a nie tutaj...
- Basiu, chciałem wiedzieć...
- Dzięki... Nie musisz się o mnie martwić... Wiesz, że prawdopodobnie nie będę mogła chodzić, a co dopiero łapać przestępców?
Cisza...

Tego najbardziej się obawiała...
- Możesz iść do Krzysia... Nie musisz u mnie siedzieć.
- Ale chcę... Muszę coś ci powiedzieć...

- Marek, co jest? Co chcesz mi powiedzieć?
- Kiedy dzwoniłaś do mnie, dwa dni temu, coś zrozumiałem... Coś bardzo ważnego... Otóż, droga koleżanko i przyjaciółko w jednym... Byłaś dla mnie bardzo dobra, zawsze znajdywałaś dla mnie czas, a ja co... Dokuczałem Ci, dogryzałem, ale nigdy nie byłem Ci w stanie pomóc... Przez przypadek, na moim biurku leżały akta ze sprawy, w której nie brałem udziału...- Basia patrzyła na niego z przerażeniem w oczach.- Z tego, co było w teczce dowiedziałem się, że byłaś w niebezpieczeństwie, a ja CI wtedy nie pomogłem...
- Nie obwiniaj się... Wtedy pojechałeś szkać smyka...
- Wiem... Wtedy zrozumiałem, że czuję coś do Ciebie, coś większego niż przyjaźń... Po tym telefonie, w twój dzień wolny, dostałem jakąś moc i wypełniłem kupkę akt, która zawsze się powiększała i wyszedłem z komendy... Pojechałem nad Wisłę... Teraz już wiem, że kocham Cię Basiu...
Dziewczynę zatkało. Nie wierzyła, że akurat on może coś do niej czuć...

- Basiu...
- Marek, możesz to powtórzyć?
- Kocham Cię... Mogę Tobie to powtarzać codziennie, jeśli tylko mi pozwolisz...
- Ja też Cię kocham, panie podkomisarzu...

Ich usta złączyły się w delikatnym, poznawczym pocałunku...
Całowaliby się dłużej, gdyby nie wejście i głos Dawida...

- Nie przeszkadzam Wam?
- Oj Dawid... - Basia się zawstydziła.
- Siostra, już mnie nie ma... Chciałem tylko powiedzieć, że zabieram dzieciaki do Zoo. Jeśli Marek da mi pozwolenie, żebym mógł wziąć Krzysia oczywiście...
- Jak nie będzie przeszkadzał...
- To ja idę... Pa.- i już go nie było w sali.

- Fajnego masz brata...
- Taa... Tylko jak mnie wystraszył, to mam pamiątkę po tym... Marek, czy to on Ci powiedział...
- Nie, ja sam chciałem Ci powiedzieć. Znaczy się, od kilku dni...
- Czemu mi tego nie powiedziałeś?

- Myślałem, że ty i Dumicz, no wiesz...
- Ale teraz wiesz, że nie... Jacek myśli, że ja mam dziecko...
- Jak to?

- Jak pojechaliście z Dawidem na komendę, on zapukał... Zapraszał mnie na kolację, ja odmawiałam, a na końcu, podbiegł do mnie twój synek i przytulił się do mojej nogi... Dumicz spytał sie mnie, czy to mój, a ja mu nie zaprzeczyłam... Wiem, że nie powinnam, ale...
- Kocham Cię, wiesz?
- Wiem...

- Basia, pamiętasz, jak powiedziałaś mi, że smyk jest w Polsce? Wtedy myślałem, że nie związesz się ze mną...
- Teraz już wiesz, że się myliłeś co do mnie... Niech nikt, oprócz nas i Dawida nie wie o tym, co lekarz powiedział.
- Co sobie życzysz, kochanie... - pocałował jej dłoń.

Pół godziny później już nie byli sami...
Basię odwiedzili policjanci... Adam, Zuzia, Olga i Andrzej...

- Jak się masz??
- Nawet nieźle... Arek w więzieniu?
- A ta nie może wytrzymać jednego dnia bez gadania o pracy...- zaśmiał się Adam.
- Nie mogę? Tak myślisz komisarzu?

- Basia, ja cię znam, nie możesz...
- Mogę...
- Basia, co się z Tobą dzieje? - spytała Zuzia.
- Dlaczego pytasz? Zmieniłam się?
- Jesteś jakaś inna...

- Zaraz wracam..- powiedział Marek i wyszedł z sali.
Na jego miejscu usiadła Zuzia...

- Co się z Toba dzieje? Byłaś zawsze wesoła...
- Ale już nie jestem... - wrócił Marek...

- Co tak szybko?
- Musiałem coś sprawdzić...
- I co? - spytali.
- Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku... No prawie wszystko...

- Chodzi o Krzysia, tak? - spytała Basia.
- Tak... Wiem, że z Dawidem jest bezpieczny, ale...

Do sali wbiegł zdyszany Szczepan. Nie wychamował i wpadł na Marka, który się troszkę zachwiał...

- Kurka...
- Szczepan, co jest?
- Bójka na komendzie...

- Kto z kim?
- Ta scenarzystka, czy jak jej tam i ta, no...- myślał.
- Kto?

- Ja chyba wiem kto...- powiedziała Basia. - Marek najlepiej będzie, jak tam pojedziesz. One się biją o Ciebie...
- Skąd wiesz?- spytał Zawada.
- To proste... Jak Szczepan powiedział, jedną z nich jest Natalia... Nie musiałam długo myśleć, że drugą kobietą jest...- cała piątka spojrzała na nią.
Tylko Marek nie...

- Dzięki, ja też już wiem... Przyjdę później...
- Z Krzysiem?
- Tak... Z Dawidem i Julitką też. Do zobaczenia.

Niedługo potem znalażł sie na komendzie... Zatrzasnął drzwi, włączył alarm i wbiegł do budynku...

- Nie oddam go nikomu... Ani Tobie ani innej. On jest mój, rozumiesz?!- krzyknęła Patrycja.
- Jak był ze mną, to nie wspominał, że kogoś ma...

- Bo nie miałem... Patrycja, zostaw ją... Bo znasz konsekwencje, prawda?
- Marek, możemy nadal być razem, prawda? Dla Krzysia...
- Nie możemy... Nie zbliżaj się do niego...

- A my?
- Ty masz już kogoś innego, tak mi mówiłaś...
- Ale...- zaczęła Natalia.

Marek wzruszył ramionami...
- Teraz ja mam kogoś... Ty nie lubisz dzieci, ja mam synka, który uwielbia moją dziewczynę, może nawet kocha? - spojrzał na matkę Krzysia.
- Nie może kochać! On ma matkę!
- Ma? Może ją nazywać mama... Ciebie już w jego życiu nie ma... W moim na pewno.

- Jak śmiesz! Jestem matką twojego syna i mam prawo się z nim widywać!!
- Miałaś... Widywałaś się przez pół roku, 24 h na dobę... Masz prawo się z nim widywać, jeśli ja ci na to pozwolę... Ale nie pozwalam Ci, Krzyś się dobrze czuje ze mną, więc nie muszę dawać go pod opiekę nikomu obcemu... Basia na pewno zaopiekuje się nim, podczas gdy ja będę w pracy... - i spokojnym krokiem wyszedł z komendy...

Pół godziny później, był z powrotem w szpitalu. Na ławeczce siedział Dawid z czterolatkami...

- O! Marek, dobrze, że jesteś...
- Co jest?
- Mam sprawę na mieście... Mógłbyś zaopiekować się Julitką?
- Jasne... A czy to coś poważnego? Ta sprawa?
- Babcia Julitki chce ze mną porozmawiać i aby mała nie była przy tej rozmowie...

- To ja z nimi idę do Basi... Tam będziemy.
- Okej, dzięki jeszcze raz.

We trójkę weszli do szpitala. Julitka nie bała się już Marka, a Krzyś swojej równolatki...
U Basi nadal siedzieli narzeczeni, ale nie było już ani Adama, ani Zuzi i Szczepana.

- Już jesteś? Adam niedawno pojechał Tobie pomóc...
- Nie trzeba... Obie tylko krzyczały na siebie...

- Kto był tą drugą? - spytał Andrzej.
-... - zatkał Krzysiowi uszy.- Patrycja...

Po twarzach kolegów z Krakowa, wiedział, że coś usłyszy na jej temat...

- Marek, nie wiem jak to powiedzieć... Może zostawimy maluchy z dziewczynami i pójdziemy do bufetu, co ty na to??
- Andrzej, ale o co chodzi??- spytała Basia.

- Nic takiego sie nie stało, nie musisz się martwić...
- Olga, jeśli nie chcecie tego mówić przy smyku... To zrozumiałe, ale nie mówcie, że nic się nie stało...

Marek spojrzał na korytarz...
- Pan prokuratorek idzie do ciebie Basiu...- puścił oczko.- Andrzej, to chodź do bufetu...
- Będziemy niedługo...
- Będziemy czekać...

W drzwiach natknęli się na Jacka Dumicza, trzymającego w dłoni czerwone róże...
Wyszli bez słowa, nie dając mu wejść...

- Witaj Basiu... Możemy pogadać na osobności?
- Nie mamy o czym, Jacku... Olga, położysz obok mnie Julitkę i Krzysia?
- Jasne...

- Więc masz dwoje dzieci... Niebywałe, że masz czas dla nich, jak cały dzień spędzasz na komendzie...
- Przypominam Ci, że one mają ojca i dziadków.
- A właśnie... To dla Ciebie... - podał jej tuzin róż.
- Nie chcę od Ciebie kwiatków... Znajdź sobie kogoś innego, żeby dawać kwiatki. Ja już mam męzczyznę, który nie musi mi ich kupować...

- Nie powiesz mi, że to ten dziwak Brodecki?
- Nie nazywaj tak mojego przyjaciela...
- Ty nazywasz go swoim przyjacielem? Tego...

- Kogo Jacku?- spytała, widząc w drzwiach podkomisarza, dającego jej znak, by prokurator nie wiedział, że on tu jest.
- Przemądrzałego, uważającego sie za niewiadomo kogo i wymuszającego posłuszeństwa na innych...

- Bardzo śmieszne, że opisujesz siebie. Ja nikogo nie wykorzystuje.
- Co ty tu robisz?- spojrzał na zegarek.- Powinieneś być na komendzie...
- Ja mam wolne... Dotrzymuję towarzystwa Basi i opiekuję się synkiem.- puścił oczko do dziewczyny.

- Ja... chyba już pójdę...
- Andrzej na ciebie czeka przed salą...
- Jutro przyjdziemy i powiemy wam, kiedy będzie ślub.
- Pa. I przepraszam, że przeze mnie musicie zmienić datę... Może powinniście zmienić świadkową?

Olga zastygła w miejscu.... Odwróciła się do przyjaciółki.
- Nie zmienię świadkowej, bo ja tu, w Warszawie nikogo nie znam, jak tylko Ciebie.
- Ale ja chyba...- spojrzała na Marka.

- Basiu, nic mnie nie obchodzi, ty będziesz świadkową i już...
- Dziękuję Olga... Podnosisz mnie na duchu, podobnie jak Marek.
- Za tydzień wam pasuje?- spojrzała na nich.

- Jak mnie wypuszczą stąd to tak...
- A Tobie? Marek...
- Jeśli Krzyś będzie mógł przyjść to tak.
- Jasne, że może... To do zobaczenia.

W sali zostali sami, nie licząc śpiących czterolatków na łóżku Basi.

- To gdzie jest twój syn, jeśli opiekujesz się nim? - spytał Dumicz.
- Śpi obok Basi...
- Czyli wy... Czemu nic o dzieciach nie ma w aktach?

- U Marka jest napisane, że ma synka... A tak prawdę mówiąc, to ja nie mam dzieci... Opiekuję się Krzysiem i Julitką...
- To po co mi powiedziałaś, że je masz...
- Wcale tego nie mówiłam... Ty to sobie powiedziałeś...

- Basia, dobrze sie czujesz?
- Wspaniale kolego... Tylko twój synek ma ciężką głowkę...
- Już go biorę...
Uniósł jego główkę, podniósł i usadził go na swoich kolanach...

- Co sie dzieje? Tata?
- Tak Krzysiu... Niedługo pojedziemy do dziadków, nad morze...
- Z Basią?

Marek spojrzał w jej oczy...
- A chcesz smyku, bym z wami pojechała?
- Tiak!!
- No to nie mam wyboru... Mże zabierzemy jeszcze Julitkę, jak Dawid pozwoli...

- Basiu...- zaczął Dumicz.- Kiedy pójdziesz ze mną na kolację...

Marek chciał już podejść do prokuratorka, ale nie zrobił tego...

- Jacku... - zaczęła.- Jak chcesz już wiedzieć, to nigdy... Ja nie jadam kolacji w restauracjach... Wole gdzie indziej jadać i w innym towarzystwie niż ty obracam...
- Ale...
- Lepiej stąd już idź... Nie chce już dzisiaj Cię widzieć...
Dumicz bez słowa, wyszedł z sali, zostawiając Marka i dzieciaki z Basią...

- Ale mu dogadałaś...
- Możesz się zamknąć? Nie chcę o nim rozmawiać...

Krzyś cichutko zaczął...
- Tato...
- Tak smyku?
- Czy mogę do Basi mówić mamo?
- Jeśli Basia pozwoli, to ja nie mam nic przeciwko...

- Ciociu... Moge?
- Jasne Krzysiu... Będzie mi miło.- uśmiechnęła się Basia....

Cały dzień spędzili w szpitalnej sali... O szesnastej przyszedł Dawid i zabrał swoją córeczkę do domu...

Tak samo było przez trzy kolejne dni....
Natomiast czwartego dnia, do sali, w której leżała Basia, wszedł tylko duży Brodecki.

- Hej kochanie...- buziak.
- Hej, a gdzie zostawiłeś Krzysia...
- Rodzice przyjechali i to z nimi go zostawiłem... A co, nie cieszysz się?
- Cieszę się... Moi rodzice nic nie wiedzą... Przyjechali wczoraj wieczorem. Mama się chyba domyśla...
- Chcesz im powiedzieć?
- A będziesz przy mnie, jak im będę mówić o tym?
- Oczywiście... Po to tu jestem, żeby Cię wspierać...

Koło południa, do zakochanych dołączyli matka i siostra dziewczyny...

- Dzień dobry...
- Dzień dobry- odpowiedział Marek.
- Córeczko, jak ty się czujesz?
- Nic się nie zmieniło... Chociaż mam kogoś, kto mnie podnosi na duchu Very Happy
- Czemu Cię nie wypisują... Zdrowa jesteś, więc niewiadomo po co Cię tu przetrzymują.
Basia, gdy usłyszała słowo: „zdrowa”, mocno ścisnęła rękę Marka.

Ten wiedział, czemu to zrobiła...
W drzwiach pojawił się lekarz... Spojrzał na obecnych w sali ludzi...

- Panie Marku... Można Pana prosić?
- Tak, oczywiście...

Gdy już chciał wyjść, Basia się odezwała...
- Marek!
- Słucham Basiu? - spojrzał w jej duże oczy.
- Wrócisz?
- Oczywiście, nie martw się... Zaraz wracam...- wyszedł z sali.

A do dziewczyny doskoczyła inna blondynka...

- Baśka, co to za ciacho? Wolny?
- Agata, daj jej spokój...- pogroziła jej matka.
- Mamo, nic sie nie stało... Siostrzyczko, to Marek, jest moim chłopakiem.

- Jak go poznałaś? Gdzie się spotkaliście?
- Niestety, tam gdzie Marka spotykałam, tam nie ma innego faceta...
- Czemu tak mówisz, córeczko?

- Bo nie ma takiego sobowtora na komendzie... Marek jest jeden...

Tymczasem przed salą...

- Panie Marku...
- Czy coś sie stało?
- Złego nie... Pani Basia będzie mogła się sama poruszać po półrocznej rechabilitacji... Została zakwalifikowana na dwutygodniowy kurs z osobą towarzyszącą na Malcie....
- Ale co to oznacza? - Marek uśmiechnął się na myśl o tej wysepce.
- To, że pan i pacjentka za tydzień wylatujecie i przez dwa tygodnie... Pan się uczy, jak ćwiczyć z Basią...

- Na Malcie?
- Tak, do Włoch nie udało się. Zgadza się Pan?
- Tak, oczywiście... Basia też się zgodzi...
- To proszę, oto bilety i adres instytucji...
- Dziękuję...

Wrócił do sali i zobaczył trzy pary oczu wpatrujące się w niego...
- Nie przeszkadzam?
- Nie, Chodź do mnie...

Podszedł i usiadł obok Basi na łóżku (krzesło zajęła Agata)...

- Co chciał lekarz?
- Coś przekazać...
- A co? Kiedy wychodzę?
- Wychodzisz jutro... A wyjeżdżasz za tydzień...

- Co?! - panie się zdenerwowały
- Marek, o czym ty mówisz? Nigdzie nie wyjeżdżam sama...
- A kto powiedział, że sama? Jadę, a raczej lecę z Tobą...
- To dobrze... Ale po co?
- Dwa tygodnie na Malcie...

Basia się zdziwiła...
- Ty mówisz serio? Malta i my?
- Rechabilitację będziesz tam miała...
- Czemu Basia ma mieć rechabilitację, przecież jest zdrowa...- powiedziała Agata.

- Siostrzyczko, mamo...- złapała Marka za rękę.- Jestem niepełnosprawna... Rechabilitacja jest pomocna, bym mogła kiedyś stanąć o własnych siłach...
- Matko, córeczko, czemu tego nam nie powiedziałaś wcześniej??
- Bo nie chciałam litości... Tylko cztery osoby znają prawdę.

Panie, po wielu godzinach dyskusji, wyszły z sali siostry/córki, zostawiając Basię w rękach Brodeckiego.

- Nareszcie spokój...- westchnęła Basia.
- To mam wyjść?
- Nie, ty mi nie przeszkadzasz... Żartowałeś z tą Maltą?
- Nie...

- Mareczku...
- Naprawdę... Do Włoch się nie dostałaś...
- Pamiętasz, co wtedy się stało?
- Przepraszam Cię za te słowa, które wypowiedziałem na komendzie... Nie żałuję niczego, co wtedy się stało...
- Ja też nie...

Od tego czasu minęły trzy tygodnie...
Andrzej i Olga wzięli ślub cywilny i wrócili do 'swojego' Krakowa. Podkomisarze kilka dni później wyjechali na Maltę, by ćwiczyć i spędzić urocze dwa tygodnie bez wiadomościach o polskiej polityce...
Basia i Marek, z Malty wrócili uśmiechnięci i opaleni... Tylko w ich życiu dwie rzeczy się zmieniły...

Po pierwsze, Basia przyzwyczaiła się już do swojego „tymczasowego” pojazdu i coraz więcej widziana była ze swoim uśmiechem... Kolejną sprawą, która się zmieniła to był powrót Marka bez niepotrzebnego kołnierza ortopedycznego Wink

Na hali przylotów, stała rodzina Brodeckich, w składzie pani Maria, pan Krzysztof i mały Krzyś...

- I jak było?
- Fajnie...- odpowiedzieli równo.
- Ej, mówcie tu mi, czy coś się zmieniło przez te dwa tygodnie?
- Nie... Chociaż są większe szanse na powrót do normalności, prawda Marek?
- Tak... Lekarze dają już 60%, a wcześniej było tylko 25...

Basia wzięła Krzysia na kolana i w piątkę wyszli z lotniska, wcześniej zabierając bagaże.
Marek pomógł jej wsiąść do samochodu, który kupili sobie jego rodzice, a potem usiadł obok niej...

Spedzili wspaniały wieczór w towarzystwie jego rodziców... Basia czuła się jak u siebie, w Przemyślu...

Następnego dnia, obudzili się o szóstej...
Poćwiczyli, a potem Basia zajęła łazienkę... Zjedli wspólne sniadanie i wyszli razem do pracy...

Tym sposobem, powrócili do szarej rzeczywistości...

Bez problemów weszli do budynku... Wszyscy pracownicy komendy patrzyli na nią, jak na nową zdobycz Brodeckiego... Basia nie spuściła ani na chwilę głowy...

- Cześć Marek... A gdzie Basia?
- Cześć Adam, to ja...
- Basia, ale jak to??
- Musze jeździć na wózku i ćwiczyć, by doprowadzić sie do pełnej sprawności...
- Marek Tobie pomaga?
- Bardzo...

Cały dzień wypełniali papierki, choć na dworzu było bardzo gorąco... Adam nie wytrzymywał tej temperatury i zaczął się wachlować. Przed osiemnastą, do ich kanciapy weszli aspiranci...
Zdziwili się, że Brodecki zamienił się miejscami z Basią...

- Cześć wszystkim... Koniec na dzisiaj?
- O, to ja pojade do Pawła.- powiedział Adam
- Idziecie z nami na piwko do Lucynki?
- Basia?

- Jasne.
Marek podszedł do biurka i wyjechał wózkiem z Basią z kanciapy...

- A co, wy nie idziecie?
- Idziemy.... Ale Basia, co to jest?
- Mój tymczasowy pojazd. Wózek...

W ten sposób, wyszli z komendy w ciszy...

Kolejną osobą, która zdziwiła się na widok Basi, był prokurator Jacek Dumicz....

- Co to ma znaczyć?
- O co Ci chodzi, co?
- O to, kogo przyprowadziłeś na komendę... Jakąś...
- No kogo według ciebie przyprowadziłem, co?
- Niepełnosprawną prostytutkę...

- Ona nie jest żadną dzi**ą...
- Marek, daj spokój... Jedźmy już.
- Ok, Basiu.- jej imię podkreślił, by Dumicz usłyszał.

EPILOG

Dwa lata później...
Przez ten czas Basia codziennie ćwiczyła i teraz może, choć po mału chodzić o swoich nogach... Marek oświadczył się jej po roku, a teraz są szczęśliwym małżeństwem... Przeszli wszystko razem... Sprawę o Krzysia, którą wygrali. Są szczęśliwymi rodzicami bliźniaczek: Madzi i Wiktorii, które mają oczy Marka, a resztę odziedziczyły oczywiście po Basi.

Żyją i będą żyć długi u szczęśliwie....ZAWSZE RAZEM


The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
View previous topic :: View next topic  
Author Message
Karolfcia
Moderator
Moderator



Joined: 25 Apr 2007
Posts: 5262
Read: 0 topics

Helped: 1 time
Warns: 0/4
Location: (= NiSkO =)

PostPosted: Tue 19:31, 07 Aug 2007    Post subject:

... fajne opowiadanie na podstawie Kryminalnych :d ja swoje jeszcze pisze Very Happy, ale chyba juz minal termin ;p

The post has been approved 0 times
Back to top
View user's profile
Display posts from previous:   
Post new topic   Reply to topic    Telenowele Forum Index -> Konkursy All times are GMT + 1 Hour
Goto page 1, 2, 3  Next
Page 1 of 3

 
Jump to:  
You cannot post new topics in this forum
You cannot reply to topics in this forum
You cannot edit your posts in this forum
You cannot delete your posts in this forum
You cannot vote in polls in this forum

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin